niedziela, 27 maja 2012

Rozdział 5

 Otworzyłam oczy. Leżałam na podłodze, koło mnie była tylko ciemność. Nie wiedziałam co się stało. Przed chwilą jeszcze byłam w jakimś pokoju. Teraz koło mnie był jedynie mrok i pustka. Nie pamiętałam co się stało. Spojrzałam w górę. Nigdzie nie było skrawka światła. Nawet małej plamki. Nagle usłyszałam za sobą jakiś głosik. Odwróciłam się. Zobaczyłam jakąś małą dziewczynkę płaczącą w rogu pokoju. Chciałam do niej podejść. Wtedy zobaczyłam jakąś kobietę, która chyba pomyślała o tym samym i podeszła, żeby wytrzeć jej łzy. Zatrzymałam się. Obie zachowywały się jakby mnie nie widziały. Nagle kobieta odwróciła się. Nie mogłam w to uwierzyć. Przecież to była... moja mama! Ale skąd ona się tu wzięła. Czyżby ona umarła? Nie przecież to nie mogła być prawda... Dopiero po chwili zaczęłam sobie przypominać. Przecież to byłam ja w wieku 5 lat. Pokłóciłam się wtedy z koleżanką, która mnie walnęła, pobiegłam na strych, a mama do mnie przybiegła, żeby mnie pocieszyć. Dobrze pamiętałam tamtą chwilę. Mama była dla mnie dobra jak nikt inny. Brakowało mi jej tu. Wtedy zobaczyłam z tyłu jakieś światełko. Podeszłam trochę bliżej. Okazało się, że było to nic innego jak projektor to filmów. Ale skąd on się tam wziął? Jeszcze przed chwilą go tam przecież nie było. Nie wiedziałam co się dzieje. Byłam zdezorientowana. Miałam już wszystkiego po dziurki w nosie. Chciałam się tylko jak najszybciej wydostać ze strefy przejściowej i przejść na drugą stronę. Ale dlaczego ja się tu w ogóle znalazłam? Przecież nie pamiętałam, żebym gdziekolwiek szła.A tak w ogóle to dlaczego od razu nie mogłam przejść na drugą stronę? Po co w ogóle była ta strefa przejściowa. Szeregi coraz to nowszych pytań nasuwały mi się na myśl. Nie wiedziałam nawet jak się wydostać z tego ciemnego pokoju, czy co to było.  Zamknęłam oczy. Po chwili otworzyłam. Nie znajdowałam się już w tym mrocznym pokoju, ale z powrotem w salonie na górze. Nie wiedziałam jak to się stało. Może to był tylko sen, ale i tak  postanowiłam szybko uciekać z tego przeklętego domu. Wybiegłam jak torpeda. Nie patrzyłam nawet za siebie. Bałam się, że wszystko może zacząć wirować albo coś w tym stylu. Teraz miałam wyrzuty sumienia, że za życia oglądałam tyle horrorów. Może gdyby nie one to bym się tak nie bała. Uciekałam jakby mnie coś goniło. Mogę się założyć, że prześcignęłabym stado kłusujących koni. Biegłam przed siebie. Nawet nie wiedziałam gdzie. Byłam taka przestraszona, że wszystko było mi obojętne. Zresztą i tak już nie żyłam. Nagle siły mnie opuściły. Schyliłam się przy drzewie i zaczęłam głęboko oddychać. Wtedy zobaczyłam jakąś dziewczynę siedzącą przy strumyku. Miała na sobie jasnoniebieską sukienkę do kolan, a długie blond włosy powiewały jej delikatnie na wietrze. Podeszłam do niej po cichu. Odwróciła głowę w moją stronę. Wrzasnęłam. Miała twarz upiora. Właściwie to w ogóle jej nie miała. Pomimo, że brakowało mi sił, uciekłam. Bałam się. Odkąd umarłam, cały czas przytrafiały mi się straszne rzeczy. Nie wiedziałam dlaczego to akurat ja musiałam przeżywać ten horror. Znowu trzeba było odnaleźć czarnowłosą. I znowu usłyszałam za sobą głos. To był ten sam cieniutki głosik, który słyszałam w tamtym strasznym domu. To był nikt inny, jak moja tajemnicza dziewczyna. Stała, koło tamtej blondynki. Rozmawiały o czymś. Nie wiedziałam o czym i co je łączy. Tak samo jak czarnowłosą ze mną. A może to byłą jakaś wysłanniczka Boga, która ma za zadanie pomóc wszystkim nowym duszom? Choć ten pomysł wydał mi się najlepszym rozwiązaniem, natychmiast go odrzuciałam. Przecież skąd mogłam wiedzieć co jest po drugiej stronie? Gdy się ocknęłam, ich już nie było. I znowu zostałam sama. Chciałam chociaż na chwilę o tym zapomnieć i poszłam do domu. Już dawno tam nie byłam. Meble były poprzestawiane i przykryte jakąś folią. Rodzice musieli gdzieś wyjechać. Byłam ciekawa kiedy, gdzie i czy wrócą. Dom wyglądał jakby nikt w nim od dawna nie mieszkał. Próbowałam otwierać szuflady, ale wszystkie wydawały mi się zamknięte. Tak samo jak drzwi. Nagle zrobiłam się śpiąca. Położyłam się na zafoliowanej kanapie i usnęłam. W nocy śnił mi się ten nawiedzony dom, blondynka bez twarzy i... czarnowłosa. Tajemnicza zachowywała się jakby sama weszła do mojego snu i chciała mi coś przekazać. Gestami rąk pokazywała drzwi, schody i górę. Obudziłam się. Wokół mnie znowu była ciemność.

6 komentarzy:

  1. Genialna ksążka i blog!!! Super!!!
    Muzyka w tle też :) Evanescence <3

    Zapraszam do mnie :)

    http://malysekretnik.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Ocho... zapowiada się ciekawie. Czekam na nexta i zapraszam do siebie na http://niewidzialnistory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. no, dziś następny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. kiedy napiszesz???

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeżeli masz ochotę to zapraszam do siebie na nowy 18 rozdział na http://niewidzialnistory.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za koment ;D